Mateusz Pietrowski (1990) jest asystentem w pracowni malarstwa prof. Grzegorza Ratajczyka w UAP. Wystawa zaprezentowana zostanie w cyklu "Debiuty w Galerii Sztuki w Mosinie".

Poza malarstwem zajmuje się rysunkiem, fotografią i warsztatami twórczymi. Od 2015 roku należy do Polskiego Komitetu Międzynarodowego Stowarzyszenia Wychowania przez Sztukę InSEA. W wielu swoich pracach malarskich prowadzi dialog z przeszłością interpretując dzieła dawnych mistrzów.

---

"W połowie lat 40. ubiegłego wieku słynny francuski malarz, Georges Braque, rozpoczął serię prac
z motywem stołu bilardowego. Podobno... żaden był z niego gracz, grywał okazjonalnie, może towarzysko
i najprawdopodobniej nie posiadał własnego stołu. Skąd więc ten wybór?
Oczywiście, jak w całym kubizmie, którego był współtwórcą, nie chodziło o sam przedmiot - zresztą jak często w malarstwie: nie zawsze chodzi o to, co zostało namalowane - lecz o inny problem; w tym przypadku o relację w odniesieniu do klasycznej perspektywy, o jej brak w obrazie na rzecz innego ukazania tematu.
I tutaj malarz pozostał wierny kierunkowi, który obrał niemalże 30 lat wcześniej: pokazuje przedmiot widziany jakby z kilku punktów jednocześnie. Na co warto zwrócić uwagę to fakt, że wcześniej były to raczej przedmioty małe - owoce, gitara lub dzbanki. Tym razem Braque, mówiąc kolokwialnie, rzuca się na cały stół bilardowy.

Odkąd pamiętam lubiłem tę serię. Zachwyciła mnie już wtedy, gdy jako dziecko przeglądałem pierwsze albumy z malarstwem i chociaż wówczas nie znałem takiego słowa jak “kubizm” ani nie widziałem na żywo żadnego stołu bilardowego, to same prace wydały mi się bardzo prawdziwe. Tym większe było więc moje rozczarowanie, gdy kilka lat temu zobaczyłem kilka z tych płócien na żywo, na wielkiej retrospektywie malarza. Stałem w wielkiej sali i nie mogłem zrozumieć, dlaczego część z tych obrazów jest tak zepsuta? Kompozycyjnie wydawały się bezlitośnie połamane, jakby ktoś wyrzucił je przez okno.
To zawsze nieprzyjemne uczucie, gdy jeden z naszych idoli w kontakcie bezpośrednim okazuje się mniej idealny niż to sobie wyobrażaliśmy. Długo miałem z tym problem. Uważałem, że Braque przegrał te obrazy...

I właśnie to doświadczenie jest jednym z powodów obecnej wystawy. Na początku chciałem udowodnić, że można lepiej namalować stół bilardowy. Jakby to był konkurs! Szybko zrozumiałem, że przecież nie o to chodzi. Przypomniałem sobie te wszystkie przedmioty, które Braque wybierał do swoich prac - te owoce, gitary, naczynia, wreszcie cały stół. Nigdy nie chodziło o to, jak poprawnie czy wiernie zostały przedstawione!
Braque wybierając stół bilardowy, zrobił coś innego: podjął próbę ukazania przedmiotu metodą, którą
z jednej strony znał bardzo dobrze, bo rozwijał od lat, z drugiej jednak metodą, która związana była
z obiektami małymi. To jakby do rozgrywek tenisa używać piłki do koszykówki. Nie miało prawa się udać! Czy o tym wiedział?
Wreszcie przypomniałem sobie o emocjach, jakie te prace we mnie wywoływały – bo nieważne czy połamane czy nie, zawierały w sobie Prawdę.

Wydaje mi się, że malarze nieustannie prowadzą jakąś grę. Mamy swoje pionki, wszyscy podobne, tj. farby
i pędzle. Podlegamy jakimś regułom, zasadom, bo albo gramy "zgodnie" z albo "przeciw" konwencjom. Jednak nie ma tu drużyn ani meczów wieloosobowych. Gra zawsze jest w układzie 1:1. Gramy ze sobą samym, swoimi ograniczeniami, gramy z obrazem, wreszcie gra odbywa się między obrazem, a widzem. Nie wiem, czy można tu w ogóle mówić o meczach wygranych lub przegranych, ale mam nadzieję, że te pola gry są prawdziwe.

Ta wystawa to również przeprosiny i podziękowanie. Przeprosiny za zwątpienie w tamte obrazy
i podziękowanie za to doświadczenie.

Życzyłbym sobie, ale przede wszystkim życzę Państwu, by niezależnie od wyniku tej gry, znaleźli Państwo
w moim malarstwie jakąś prawdę dla siebie.

Mateusz Pietrowski